Własne

Interwencje

Wywiady

Krytyczne

Robakowskiego - magia pozytywizmu, Jacek Koprowicz

Iluminacje Robakowskiego, Jerzy Busza

Energia kontra forma, czyli walka postmodernizmu z modernizmem, Łukasz Guzek

Tożsamość Sztuki Tożsamość Artysty. O twórczości Józefa Robakowskiego Ryszard W. Kluszczyński

Miłość do bólu, Magdalena Ujma

Strategie subwersywne w sztukach medialnych, Łukasz Ronduda

Obrazy Energetyczne, Roman Lewandowski

10, 20, 40, 80, 150, 200..., Adam Mazur

Komunikacja energetyczna w filmach i wideo Józefa Robakowskiego, Łukasz Ronduda

Warsztat Formy Filmowej, Alicja Cichowicz

Exchange Gallery / Galeria Wymiany, Isabelle Schwarz

Od fenomenu amatorskiego do przestrzeni mentalnej. Wystawa grupy ZERO-61 w kuźni jako pole gry z przestrzenią wystawienniczą, Piotr Lisowski

Mirabilia, Stach Szabłowski

Nowoczesny gabinet osobliwości, czyli sztuka gestów, Grzegorz Dziamski

Kino własne, Bożena Czubak

Józef Robakowski i Warsztat Formy Filmowej w latach siedemdziesiątych, Łukasz Ronduda

Kilka uwag na temat twórczości Józefa Robakowskiego, Mark Nash

Józef Robakowski i lata osiemdziesiąte, Łukasz Guzek

Esej o Durszlaku, Łukasz Guzek

Warsztat Formy Filmowej, Alicja Cichowicz

Warsztat Formy Filmowej powstał w 1970 r. z inicjatywy grupy studentów i absolwentów Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Działał do 1977 r.
Należeli do niego m.in.: Józef Robakowski, Wojciech Bruszewski, Antoni Mikołajczyk, Andrzej Różycki, Ryszard Waśko, Paweł Kwiek, Zbigniew Rybczyński, Tadeusz Junak, Kazimierz Bendkowski, Janusz Połom, Marek Koterski, Ryszard Gajewski i Ryszard Lenczewski. Współpracowali także: Jan Freda, Andrzej Paruzel, Janusz Kołodrubiec, Janusz Szczerek, Tomasz Konart i inni.
Zainteresowania przedstawicieli tej neoawangardowej grupy były od początku interdyscyplinarne. Filmowców wspierali plastycy, literaci, poeci, fotografowie, muzycy. "Warsztat" działał w oparciu o status koła naukowego, dzięki czemu mógł stworzyć własny program, będący przeciwstawieniem się akademickiemu stylowi nauczania. Sformułowany w 1970 roku, zakładał bezinteresowną i oderwaną od komercji realizację filmów, wystaw plastycznych i zdarzeń artystycznych. Głoszono uprawianie sztuki, a nie profesji. [1]
Głównym celem działań WFF było rozszerzenie możliwości sztuk audiowizualnych, a w związku z tym przekraczanie tradycyjnych granic sztuki, burzenie konwencji artystycznych. Tendencje te zostały zapoczątkowane w latach 60., w toruńskiej fotograficznej grupie "Zero-61", m.in. przez kilku późniejszych założycieli "Warsztatu": Robakowskiego, Bruszewskiego, Różyckiego i Mikołajczyka. Artyści ci burzyli schematy tworzenia i postrzegania obrazu fotograficznego, prowadząc rozmaite eksperymenty, mające na celu jego przekształcenie, deformację. Fotografię chcieli zacząć "od zera" (wywiedli stąd nazwę grupy). Stosowali m.in. fotomontaż, wielokrotną ekspozycję, destruowali wizerunki fotograficzne (np. Robakowski, zanurzając odbitki w wodzie), tworzyli fotoobiekty, uprzestrzenniając płaskie zdjęcia. Tymi zabiegami rozszerzali granice fotograficznego medium.
Istotne znaczenie miały organizowane przez grupę wystawy. [2] W 1966 r. odbyła się ekspozycja na dziedzińcu Uniwersytetu Toruńskiego. Fotografie fragmentów rzeczywistości zostały skonfrontowane z ich realnymi odpowiednikami: zdjęcie drzewa zawisło na topoli, zdjęcie płotu zawieszono na rusztowaniu z desek, obraz wypełnionego piachem spychacza zestawiono z górą piachu. Wystawa, wykazująca konceptualne podejście jej twórców, miała na celu zacieranie granicy między fotografią a otoczeniem. Jeszcze bardziej niezwykła była ostatnia wspólna ekspozycja grupy w 1969 r., zaaranżowana w starej, opustoszałej kuźni. Proces negowania tradycyjnych technik i konwencji w sztuce, został tu wzmocniony przez negację artystycznej i estetycznej pozycji fotografii w ogóle. Potraktowano ją po prostu jako materialny ślad po rzeczywistości, a nawet więcej, zdegradowano ją zupełnie.
Wystawa, inscenizująca "przestrzeń mentalną", uświęciła do rangi dzieła sztuki stare, zniszczone znalezione w kuźni lub do niej przyniesione przedmioty (butwiejące deski i ramy okienne, opony samochodowe, buty, płaszcz, który wypełniono gipsem), fotografię spychając do roli zwykłego, niepotrzebnego przedmiotu. "Fotografia sama stała się tam przedmiotem, nadpalonym, odwróconym tyłem, zwiniętym, naklejonym na strzęp ubrania, położonym na stercie złomu, rozsypywanym na oczach widzów" [3] - pisała Urszula Czartoryska. Była to "manifestacja fotografii »zaprzeczonej« , »poniżonej«". Wystawa w kuźni, prezentująca postawę neodadaistyczną, sarkastyczną, uznającą za dzieło sztuki przedmioty gotowe oraz idee konceptualne (nota bene konceptualizm czerpał inspiracje właśnie z dadaizmu), ostatecznie utożsamiła sztukę z naturą. Weszła ze sztuką w rzeczywistość.
Na chwilę przed powołaniem WFF, Robakowski na ekspozycji Formy fotograficzne w galerii Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego pokazał kilka tzw. interaktywnych przedmiotów mentalnych, lub inaczej interaktywnych fotoobiektów, w które mogli ingerować widzowie. Mogli np. usiąść na Krześle, kręcić Rolkami, albo napompować Dmuchaną głowę. Widz stał się pełnoprawnym, aktywnym uczestnikiem wystawy.
Model sztuki wypracowany w okresie toruńskim był przez "Warsztatowców" kontynuowany. Został jednocześnie "uzupełniony" podejściem analitycznym. Zapoczątkowane ekspozycjami grupy "Zero-61" wejście w rzeczywistość musiało się skończyć prawdziwym jej odkrywaniem. Jej badaniem poprzez nowe media, a także analizowaniem samych mediów.
Podobnie jak fotografię, także film chcieli zacząć członkowie "Warsztatu" od zera. Prezentowali więc postawę konceptualno-analityczną, przyznając się jednocześnie do związków z polską awangardą z początku XX wieku - dadaizmem Stefana i Franciszki Themersonów oraz konstruktywizmem Władysława Strzemińskiego i Katarzyny Kobro. Nadal uważali, iż sztuka powinna zaprzestać naśladowania rzeczywistości. Nie może też spełniać służebnych ról, być wyrazem lub przedmiotem emocji czy dekoracji. Działając w duchu konceptualizmu, nie chcieli traktować filmu jako obiektu artystycznego, kładąc główny nacisk na sam proces twórczy i jego wymiar komunikacyjny. Artysta - według tej tendencji - staje się badaczem, analizującym możliwości kreacyjne zawarte w interesującym go tworzywie. Odrzuca postawę estetyczną na rzecz poznawczej. Interesuje go bowiem nie wygląd dzieła, lecz jego funkcje i struktura.
Członkowie WFF wykazywali więc intelektualne podejście do sztuki, łącząc konstruktywistyczny kult wobec techniki z metodami artystycznymi opartymi na nauce. Dążyli do wykrycia istotnych, specyficznych cech przekazu filmowego, uwarunkowań materiałowo-technologicznych. Analizowali wzajemne powiązania elementów budowy dzieła filmowego: przestrzeni i czasu, obrazu i dźwięku, także problemy stosunku filmu do rzeczywistości oraz fizjologii percepcji. Badania struktury medium wspierali działalnością teoretyczną i krytyczną, redagując własne wydawnictwo (Zeszyty WFF) zawierające: wykłady, dokumentację zrealizowanych wydarzeń oraz analizy metodyczne ich prac.
Do działalności teoretyczno-praktycznej byli znakomicie przygotowani jako absolwenci i studenci wydziałów: operatorskiego i reżyserskiego, a także mając dostęp do profesjonalnego sprzętu.
Jednocześnie ich poczynaniom towarzyszył dadaistyczny duch ironii, przekory, prowokacji i burzenia zastanych, skostniałych konwencji w sztuce. Połączenie tej postawy z racjonalistyczną świadczy o niezwykłej oryginalności grupy.
Jednym z pierwszych haseł "Warsztatowców" było wołanie o "film czysty", uwolniony od balastu literatury dzięki zerwaniu z narracją, anegdotą. Tworzyli więc testy filmowe "podważające nawyki percepcji typu literackiego", służące "badaniu granic percepcji" ich dzieł oraz znalezieniu odpowiedzi na pytanie "jakimi prawami rządzi się film pozaliteracki" - jak mówił Józef Robakowski w tekście z 1971 roku. [4]
Test I (1971) zrealizował artysta bez użycia kamery. Wyciął kilkadziesiąt otworów w taśmie filmowej, by - z jednej strony - zanalizować naturę emisji światła rzucanego na ekran oraz - z drugiej strony - fizjologiczne uwarunkowania postrzegania człowieka.
Wycięte otwory podczas ekspozycji filmu przepuszczały silny strumień światła z lampy projektora. Przy czym było ono wysyłane z różnym natężeniem, zależnym od wielkości otworów. Powstawało w ten sposób zjawisko "powidoku", bezpośrednio wynikające z fizjologii widzenia. Tym "bijącym po oczach" testem Robakowski dowiódł jednocześnie, iż film to nic innego jak taśma (jako płaski, materialny obiekt zainstalowany w projektorze) oraz strumień emitowanego czystego światła.
W Ćwiczeniu (1972/1973) badał elementy budowy dzieła filmowego, które w swej tradycyjnej formie oparte jest na narracji. Twórca posłużył się nie fabułą, lecz rytmicznie ukazywanymi i powtarzanymi literami, którym przypisał konkretny dźwięk, inny jednak niż ich fonetyczny odpowiednik. Swym "alfabetem" nie przekazywał wszakże żadnego komunikatu. Film był testem na słuchowe zapamiętywanie przez widza dźwięków, rozszerzającym przy okazji jego percepcję.
Realizacja Mój film z 1974 r. Józefa Robakowskiego to jeszcze jedna kpina z narracyjności. Pokazywała bowiem kolejno sfilmowane litery, składające się na tytułowe zdanie.
Jeszcze dalej poszedł Paweł Kwiek w swym eksperymencie Komentarz (1972), obywającym się w ogóle bez taśmy filmowej i polegającym na opowiadaniu jakiejś banalnej treści. Twórca wygłaszał ją, stojąc przed publicznością w sali kinowej. Wychodził bowiem z założenia, iż filmu fabularnego wcale nie trzeba realizować, wystarczy go opowiedzieć, a odbiorca, wizualizując tekst według znanych mu schematów tego typu produkcji, sam dokona projekcji mentalnej. Kwiek, ośmieszając kino narracyjne, dowiódł, że film potrzebuje innego bodźca, niż proste relacjonowanie historii. Kolejnym prowokacyjnym gestem artysty, kreującym rzeczywistość filmową bez użycia taśmy, było Lustro (1972). Autor podczas "seansu" stawał przed projektorem i odbijał padające z niego światło za pomocą zwierciadła, kierując je wprost na znajdujących się na sali widzów.
"Warsztatowcy" kompromitowali także istniejące produkcje fabularne, głównie hollywoodzkie, poprzez ich dekonstrukcję, np. przez odwrócenie porządku dramaturgicznego. Początek stawał się końcem filmu i odwrotnie: ujęcie ostatnie było pierwszym, przedostatnie drugim etc. (Epizod Tadeusza Junaka z 1973 r.).
Generalnie filmy członków WFF demaskowały konwencjonalny, schematyczny charakter naszej percepcji oraz ujawniały relatywizm wszelkich form komunikacji. Dowodem na to powyższe przykłady. Dla uzasadnienia tej tezy posłużę się jeszcze tekstem Wojciecha Bruszewskiego z 1974 r. Problem satori. [5[ Artysta, odwołując się w nim do buddyzmu zen i cytując fragment z książki Ericha Fromma Szkice z psychologii religii, dowodzi, iż sposoby postrzegania świata przez Europejczyków i ludzi Wschodu różnią się diametralnie.
By jednak czytelniej wykazać te różnice, wesprę się myślą Alana W. Wattsa [6] - innego znawcy zen. W wielkim skrócie, ludzie wychowani w kulturze zachodniej posługują się wiedzą konwencjonalną, opartą na umowie społecznej (język, nauka, prawo, etyka etc.). Wiedzę tę jesteśmy w stanie przekazać jedynie za pomocą usystematyzowanych znaków procesu myślowego. Ponadto owa wiedza klasyfikuje świat, daje abstrakcyjny, schematyczny, "pokawałkowany" jego obraz. Każe nam w konsekwencji te schematy uważać za samą rzeczywistość. Zen natomiast, skupiając się na wiedzy niekonwencjonalnej, dąży do uchwycenia istoty życia. Praktykujący zen człowiek Wschodu, kiedy osiąga satori (przebudzenie) - wyzwoliwszy się z krępujących go więzów umysłu - odkrywa nierozerwalny związek między swoją osobą, a światem. Postrzega go i odczuwa bezpośrednio, wręcz namacalnie, bez pomocy logiki.
Bruszewski słusznie konstatuje, iż nasza "zachodnia" percepcja, "nasz sposób kontaktowania się z rzeczywistością, nie ma charakteru bezpośredniego, lecz językowy. Język z kolei jest kategorią myśli". Istotnie, nie umiemy przecież myśleć poza językiem. Powołując się na Rolanda Barthesa, artysta stwierdza dalej, że Europejczycy obdarzeni są wyobraźnią znakową. Dlatego przedmioty widzimy i dźwięki słyszymy nie wprost (jak buddyści zen), lecz rzutując na nie klisze naszego umysłu.
Toteż zarówno Bruszewski, jak pozostali członkowie WFF, niczym mistrzowie zen, zadający swym uczniom do rozwiązania koany, czyli prowokujące umysł zagadki, starali się wytrącić widzów ze schematów postrzegania rzeczywistości, zmusić ich do przekroczenia uwarunkowań rozumu. Tworzyli filmy naruszające logiczną strukturę naszego odbioru świata, cały czas analizując jednocześnie budowę samego dzieła.
Proces postrzegania oraz związane z tym procesem relacje między rzeczywistością a jej filmowym odwzorowaniem zajmowały Bruszewskiego szczególnie. Jego filmy Łyżeczka (1974) i Pudełko zapałek (1975), opierające się na asynchroniczności wizualno-akustycznej (opóźnienie dźwięku w stosunku do obrazu), udowadniały konwencjonalność naszej percepcji. Wykazywały, iż powiązania audio-wizualne jakie odbieramy ze świata, w istocie są tylko wrażeniem skonstruowanym przez ludzki umysł, a nie faktem istniejącym obiektywnie (różnica szybkości fal świetlnych i dźwiękowych). W realizacji YYAA (1973), autor krzyczał z kolei tytułowe yyyaaa..., zmieniając rytmicznie modulację tego krzyku, przez kilka minut bez przerwy. Tak długi wydech jest fizjologicznie niemożliwy, w filmie jednak realny dzięki montażowi. Manipulując strukturami dźwięku i obrazu, artysta chciał również pokazać, że media - zarówno mechaniczne: fotografia, film, jak elektroniczne, np. wideo - rejestrują rzeczywistość inaczej niż zmysły ludzkie, bowiem nie są podporządkowane naszym konwencjom. Człowiek z kolei jest w stanie przyswoić sobie tę część praktyk przekazywanych przez media, która nie narusza przyzwyczajeń jego percepcji.
Analizą powiązań między obrazem filmowym i rzeczywistością oraz możliwością jej odkształcenia, "odrealnienia" przy pomocy techniki filmowej, zajmował się wcześniej Józef Robakowski w Rynku (1970), zrealizowanym przy współpracy Tadeusza Junaka i Ryszarda Meissnera. W pracy tej dokonano mechanicznego skondensowania realnego czasu. Obserwacja i rejestracja rynku nieruchomą kamerą w godz. 7.00 - 16.00, systemem zdjęć poklatkowych (dwie klatki co pięć sekund) sprawiła, że dziewięciogodzinny obraz trwania zdarzeń został "sprasowany" do pięciu minut. Realizacja ta dowiodła, iż film potrafi manipulować wrażeniami widza. Pozór rzeczywistości w obrazie filmowym to wytwór jedynie techniki. Dzięki niej można dokonywać dowolnych "operacji" na realnym świecie, kreując nowy jego wymiar, wykraczający poza normalne ludzkie postrzeganie. "Warsztatowcy" chcieli do tego wymiaru widzów przyzwyczaić.
Wspomniane wyżej filmy Bruszewskiego, prócz wytrącania odbiorców z konwencjonalnego myślenia, miały także inny cel. Badały powiązania wizualno-dźwiękowe w dziele.
Zaprzeczenie (1972) Ryszarda Waśko sprawdzało tę relację od strony informacyjnej. W warstwie obrazowej pokazywał artysta białą kartkę papieru, na której kolejno, ponad sto razy, pojawiało się zapisywane na maszynie słowo "nie". Każdemu zapisowi słowa towarzyszyło jego wypowiadanie przez autora, z tą samą, niezmienną intonacją. Na ekranie pojawiały się "rosnące", równe rzędy "nie". Po ostatnim zapisie tego słowa, Waśko zastosował sytuację odwrotną. Wyrazy znikały po kolei aż do kadru wyjściowego, czyli białej kartki. Zapis dźwiękowy nie uległ jednak zmianie. "Nie" było wypowiadane wciąż z tą samą intonacją. Karol Lubelski wysnuł z tego filmu wniosek o przewadze w języku filmowym "znaczącego elementu znaku nad elementem znaczonym; coraz bardziej w toku odbioru zapominamy o pojęciowym sensie tytułowego »zaprzeczenia«." [7]
Analizę relacji obrazowo-dźwiękowych przeprowadza artysta także w filmach Układ I-IV (1973), 30 sytuacji dźwiękowych (1975) oraz Chodzę pomiędzy (1975).
Do tej samej grupy "badawczej" można zaliczyć eksperyment filmowy Józefa Robakowskiego Idę (1973). Twórca, trzymając w ręku dźwiękową kamerę, rejestrował poszczególne stopnie schodów, po których się wspinał. W warstwie akustycznej natomiast słychać było głos niewidocznego realizatora, liczącego po kolei zdobywane stopnie (od 1-200), który wraz z rosnącą wysokością przejawiał coraz większe zmęczenie. Neutralny (zimny) zapis wizualny został zderzony z emocjonalnym (gorącym) dźwiękowym.
Film ten był zarazem w intencji autora "zapisem mechaniczno-biologicznym", badającym powiązania zachodzące między biologicznością człowieka, a mechanicznością maszyn. Artysta traktował bowiem wykorzystywany przez siebie sprzęt (aparat fotograficzny, kamerę filmową, potem także kamerę wideo) jako przedłużenie psychofizjologicznych funkcji ludzkiego organizmu. W Ćwiczeniu na dwie ręce (1976) trzymał kamery w obydwu rękach, "każąc" im rejestrować rzeczywistość samodzielnie, bez ingerencji i intencji reżysera - operatora. Sprawdzał kreacyjną moc maszyny, a jednocześnie jej zdolność "zapisu" ekspresji ludzkiej. Swoimi testami filmowymi Robakowski dowodził, iż urządzenia zostają nasycone cechami człowieka, umożliwiając mu "przeniesienie (jego, przyp. A.C.) stanów psychofizycznych, temperamentu i świadomości na taśmę". [8] Z drugiej zaś strony ujawniają więcej, niż ludzie są w stanie percypować z otaczającego ich świata.
Twórcy skupieni wokół WFF prowadzili także badania nad przestrzenią w filmie. Problem ten szczególnie zajmował Ryszarda Waśko, który - prócz postawy analitycznej - wykazywał także "intertekstualną tendencję przekraczania granic rodzajowych" [9], jak zauważa Ryszard Kluszczyński. Licznie wykonywane fotografie przekształcał przez rysunek lub wprowadzał do nich elementy filmowe: ruch i czas. W filmie z kolei odwoływał się do fotografii, stosując statyczne kadrowanie. Wkomponowywał w kadry również struktury graficzne. Realizacje Kłódka i Okno (obie z 1972 r.) zbudował artysta właśnie na zasadzie nieruchomego kadrowania. Drugi z filmów składał się z jednego statycznego ujęcia, ukazującego tytułowe okno rejestrowane z wnętrza pomieszczenia. Odbiorca - niczym lokator widzianego pokoju - mógł obserwować rzeczywistość dziejącą się za oknem. Jednocześnie film ten analizował relacje obrazowo-akustyczne. Dźwięki dochodziły tu zza kadru, przy czym odgłosy świata zewnętrznego mieszały się z odgłosami dochodzącymi z pomieszczenia.
Zmontowany na zasadzie powiązania statycznych kadrów został także - zrealizowany kamerą poklatkową - Chodnik (1972).
Konsekwencją powyższych filmów były: Prosto-krzywa (1973) oraz Ściana (1972). Eksperymenty Ryszarda Waśko stanowiły bowiem swoistą grę między dwuwymiarową naturą medium (fotograficznego i filmowego) a wrażeniem oglądania w nim trójwymiarowej przestrzeni. W Prosto-krzywej na zarejestrowane obrazy (poszczególne kadry) nałożył twórca rozmaite figury geometryczne. Pokazując kontrast pomiędzy płaskością figur a widokiem trójwymiarowej rzeczywistości, chciał udowodnić, że film daje jedynie iluzję wielowymiarowości (dochodzi jeszcze dodany w dziele filmowym dźwięk). W istocie jest bowiem zapisany na płaskiej taśmie (co pokazywał już Robakowski w Teście) i emitowany na płaski ekran.
W Ścianie zastosował Waśko achronologiczny montaż, przez pocięcie uprzednio taśmy na krótkie odcinki. Filmował rzeczywistość na tle ściany PWSFTv i T, toteż płaska elewacja budynku jest obecna, niezmienna i "pełnoprawna" w każdym kadrze. Pojawiający się w sposób przypadkowy ludzie (nie we wszystkich kadrach) na skutek losowego montażu realizacji, sprawiają wrażenie bytów efemerycznych, "wrzuconych" na moment w rzeczywistość filmową. Uczynienie "bohaterem" dwuwymiarowej ściany budynku, znów podkreśla płaskość taśmy. Relacje przestrzenne (i czasowe) w filmie wynikają z immanentnych cech medium, a nie jedynie ze współzależności między elementami rozmieszczonymi w rzeczywistym świecie. Manipulując strukturami przestrzennymi, Waśko naturalnie znów podważa schematy percepcji widzów.
W Rejestracji (1972) analizował stworzone przez siebie konstrukcje rzeczywistości. Ukazywał przestrzeń ulicy, która stała się odcinkiem ograniczonym punktami A i B. Odcinek ten podzielił artysta na 29 części, ustalając jednocześnie punkty pozycji kamery. Z tych punktów dokonywał rejestracji w dwóch kierunkach: od A do B i od B do A. Montując potem fragmenty naprzemiennie, każdemu pierwszemu obrazowi twórca przypisał synchroniczny dźwięk, każdemu drugiemu towarzyszyła cisza. "W ten sposób zostaje utworzony obiektywny (matematyczny) system, przez który zostaje odwrócona relacja między obrazem a odpowiadającą mu rzeczywistością" [10] - pisał Jan Świdziński. Widz z kolei był "uwięziony" w jakiejś klaustrofobicznej przestrzeni niemożliwej. W innych realizacjach, posługując się podzielonymi na pola planszami oraz systemami matematycznymi, analizował Waśko rozmaite układy ruchu kamery.
Wszelkie relacje obrazowe (przestrzeń, człowiek, przedmiot; zmiany głębi ostrości, elementy dynamiczne i statyczne, następstwo planów, ruchy kamery) oraz obrazowo-dźwiękowe interesowały Kazimierza Bendkowskiego - Punkt, Koło, Obszar (wszystkie z 1973 r.).
Paweł Kwiek w filmie 1,2,3-Ćwiczenie operatorskie (1972) eksperymentował z ruchem kamery, zmianami koloru, powtórzeniami ujęć. Wprowadzał też animowane elementy rysunkowe.
"Warsztatowcy" realizowali także filmy bez udziału reżysera i operatora. Były to prace wykorzystujące przypadek, dzięki np. umieszczeniu kamery na plecach bohatera jadącego na rowerze (Podróż Wacława Antczaka do kiosku przy ul. Głównej z 1973 r. R. Waśko).
Umożliwiali również - przede wszystkim Paweł Kwiek - realizację krótkich filmów dowolnym osobom, co pozwalało na bezstronną rejestrację cech człowieka, czy grupy społecznej.
Kwiek był autorem koncepcji "Dokument obiektywny o człowieku" [11]. Uważał, iż reżyser zawsze deformuje w jakiś sposób obraz portretowanej osoby, przez przeniesienie nań własnej interpretacji. W ramach tak pojętej formuły "sztuki socjologicznej" artysta "zrealizował" film Niechcice (1973). Właściwie pozwolił go zrealizować grupie młodzieży, skupionej przy Domu Kultury w Niechcicach (według własnych pomysłów, decyzji co filmować, gdzie i w jaki sposób). Sam przyjął rolę jedynie operatora kamery. Oddając inicjatywę danej społeczności, rozbudził jej kreatywną postawę wobec otaczającego świata. Ponadto położył nacisk na sam proces tworzenia dzieła, kosztem jego efektu końcowego.
Podczas Międzynarodowych Spotkań Artystów, Naukowców i Teoretyków Sztuki w Osiekach w 1974 r., Kwiek umożliwił realizację jednominutowych filmów o własnej sztuce kilkunastu twórcom. Podobnie uczynił w Elblągu, w czasie trwania V Biennale Form Przestrzennych KINOLABORATORIUM w 1973 r. Gotowe "jednominutówki" artysta montował później w jeden ciąg.
Na tej samej zasadzie powstawały także filmy Robakowskiego. Pierwszą tego typu realizacją był film 22x (1971). Artysta rozdał 22 studentom Szkoły Plastycznej po kilka metrów taśmy filmowej, prosząc o swoistą wypowiedź artystyczną. Młodzi twórcy swoje filmy wydrapywali ostrymi narzędziami. Zapis (1972) to już rejestrowane kamerą portrety uczestników imprezy artystycznej "Czyszczenie Sztuki". Żywa Galeria (1975) - autoportrety czołowych polskich artystów lat siedemdziesiątych. Drzwi-okno-krzesło (1974) - prezentacja osób kandydujących na wydział aktorski łódzkiej "Filmówki". Te "składankowe" filmy noszą nazwę asemblingowych. [12]
Aspekt dokumentacyjny miała realizacja Józefa Robakowskiego Po człowieku (1970), w której rejestrował przedmioty pozostałe w mieszkaniu po zmarłej ciotce.
Obiektywnej rejestracji otoczenia dokonywał z kolei Wojciech Bruszewski. Uważał, iż nawet w klasycznym filmie dokumentalnym zapis nie przestaje być narracją, nie przestaje interpretować rzeczywistości. Pokazuje bowiem jej fragment (ograniczony kadrem i czasem trwania), nie ujawniając jednocześnie tego, co poza kadrem i wycinkiem czasu. Sam wybór tego fragmentu świata jest jego interpretacją, kreowaniem jego znaczenia. Zamiast filmowego zapisu zaproponował więc transmisję bezpośrednią.
"W wypadku filmowej rejestracji - pisał - czas projekcji jest równy, lecz nie jest tożsamy z czasem zdarzeń przedstawionych. W transmisjach bezpośrednich rzeczywistość i jej obraz funkcjonują synchronicznie. Czas transmisji może być nieograniczony. W wypadku transmisji przestrzeni akustycznych nie ma nawet wyraźnych granic transmitowanych obszarów". [13]
Artysta przeprowadził m.in. akcję dźwiękową Skrzyżowanie (3.02.1973 r.), w ramach kilkudniowej "Akcji Warsztat" zorganizowanej w łódzkim Muzeum Sztuki. Autor zainstalował cztery mikrofony na rogach skrzyżowania ulic: Więckowskiego i Gdańskiej, czyli nieopodal muzeum. Mikrofony te połączył przy pomocy wzmacniaczy z czterema kolumnami głośnikowymi, ustawionymi w muzealnej sali wystawowej. W ten sposób w przestrzeni galerii istniała także przestrzeń dźwiękowa wymienionych ulic. [14]
W ramach "Akcji Warsztat" przeprowadzono również realizację zespołową Obiektywna transmisja telewizyjna. Tym razem w trzech punktach miasta (w stolarni, mieszkaniu prywatnym oraz na skrzyżowaniu Gdańskiej i Więckowskiego) umieszczono kamery. W muzeum natomiast trzy monitory, transmitujące bez przerwy obraz przekazywany przez kamery. Działania te - mające zarazem postać instalacji - były znów wieloaspektową analizą relacji między rzeczywistością, jej medialnym odwzorowaniem i odbiorcą. Podejmowały problem komunikacji i informacji publicznej, badając strukturę przekazu telewizyjnego.
Członkowie WFF sprawdzali, w jaki sposób struktury myślowe, ukształtowane dotąd w komunikacji językowej, zmieniały się w procesach porozumiewania się za pomocą współczesnych środków przesyłania informacji. Krótko mówiąc, sprawdzali, jaki jest wpływ mediów na kształtowanie się naszych struktur mentalnych.
"Warsztatowcy" jako pierwsi w Polsce podjęli eksperymenty z techniką wideo.
Wojciech Bruszewski próbował za jej pomocą przełożyć abstrakcyjny język słowny na konkretny język obrazowy. W realizacji Pictures language z 1973 r. poszczególne litery zastąpił fragmentami natury, tworząc nowy alfabet. Danemu przedmiotowi w plenerze przyporządkował jakąś literę: np. "O" - to woda, "N" - krzak (oglądając najpierw obraz wody, potem krzak, widz czytał "ON"). Tym alfabetem przekazywał konkretny tekst (informacja na temat transportu bagażu w przedsiębiorstwie LOT). W innym filmie artysty poszczególnym literom odpowiadały kąty otwarcia drzwi (Drzwi-Tekst z 1973 r.). Bruszewski znów podejmował grę z językowym uwarunkowaniem naszej percepcji.
Janusz Połom z kolei jako pierwszy eksperymentował z komputerem i innymi urządzeniami elektronicznymi. Jego Alfabet (1974) był konsekwencją przekładu dźwięków na obrazy za pomocą oscyloskopu (sygnał akustyczny był zamieniany na jego wizualny odpowiednik, widoczny na monitorze urządzenia). W spektaklu Elektroniczne antynomie dokonał translacji tekstu Jak jest Samuela Becketta we wszelkich możliwych wariantach, używając EMC (Elektronicznej Maszyny Cyfrowej) typu ODRA 1304, magnetofonu, oscyloskopów, dalekopisu, systemu kart perforowanych. [15]
Artyści "Warsztatu" obok zapisów na taśmie magnetycznej tworzyli również wideo-instalacje i wideo-performance. Badali właściwości także tego medium. Prowadzili analizy podobne jak w przypadku filmu, dowodząc względności informacji przekazywanych przez media, które posiadają zdolność manipulacji obrazem rzeczywistości.
Poniżej opisy dwu z wideo-instalacji Antoniego Mikołajczyka, sprawdzającego jak bardzo można zafałszować medialny obraz realnego świata, by jego odbiór był równie wiarygodny.
Obiekt w ruchu z 1976 r.: "Kamera znajdowała się poza galerią rejestrując ruch ulicy. W połowie kadru kamery znajdowało się lustro, ustawione w stosunku do kamery pod kątem 45', obraz na monitorze rejestrował zarówno rzeczywisty ruch uliczny, jak i jego lustrzane odbicie. W monitorze powstawał obraz dwóch, wzajemnie wykluczających się, przeciwstawnie skierowanych kierunków ruchu ulicznego."
Rzeczywistość - obraz rzeczywistości (1976): " Na dwóch monitorach znajdowały się identyczne fragmenty pejzażu miasta nocą. Po pewnym czasie okazywało się, że w jednym monitorze zaobserwowano poruszające się punkty świetlne, a drugi pozostawał bez zmian. Instalacja ta, wykonana była przy pomocy dwóch kamer, z których jedna rejestrowała rzeczywistość, a druga jej obraz fotograficzny, wykonany dzień wcześniej." [16]
Artystę interesował najbardziej problem funkcji światła w sztuce. Miało ono dla niego status żywiołu. Pojmował je niczym tajemnicze medium, nie dające się ani zmierzyć, ani ujarzmić. Fascynacja jego cechami doprowadziła twórcę do instalacji świetlnych. Do bezpośredniego zastosowania w sztuce tego żywiołu jako szczególnego rodzaju tworzywa – najważniejszego elementu dzieła. Realizacje swoje, które kontynuował aż do śmierci (w kwietniu 2000 r.), nazywał "wyzwalaniem światła".
Warto wspomnieć także poczynania Zbigniewa Rybczyńskiego, burzącego – jak każdy "Warsztatowiec" – nawyki percepcyjne widzów. Twórca, za pomocą rozmaitych chwytów technicznych, wizualizował struktury muzyczne. Łączył klasyczną animację ze zdjęciami aktorskimi, używał kamery poklatkowej, transfokatora, kopiarki optycznej, reprojektora i barwnych filtrów. Stosował nakładanie się obrazów metodą wielokrotnej ekspozycji (Kwadrat i Take five z 1972 r.) i symultaniczną organizację obrazu (Nowa książka, 1975 r.), zestawiając je, w perfekcyjny sposób, z muzyczną stroną filmu. [17]
Realizacja teorii zwanej "symultaneizmem" (ukazywanie wielości dziejących się równolegle zdarzeń) została nagrodzona w 1983 r. Oscarem (za Tango z 1980 r.).
W Nowej książce ekran został podzielony na dziewięć części (wnętrze autobusu, baru, księgarni, pokoju i pięć fragmentów ulicy). Akcja filmu toczyła się we wszystkich tych sektorach jednocześnie, przenosząc się sukcesywnie z jednego sektora do drugiego. Relacje zachodzące między poszczególnymi obrazami tworzyły dopiero całość filmowej opowieści.
Tango było zbudowane inaczej. Choć to film wyprodukowany już poza WFF, pozwolę sobie zacytować jego treść. "Dwadzieścia dwa ujęcia ludzi wykonujących różne czynności (czas trwania tych ujęć mieści się w odcinku od dwunastu do trzydziestu sześciu sekund). Każde z nich jest skopiowane w cykl powtórzeń, co oznacza, że postacie wielokrotnie wykonują swe działania. W miarę upływającego czasu zwiększa się liczba osób równocześnie obecnych w kadrze. W momencie kulminacyjnym znajdują się tam wszyscy. Później ekran stopniowo pustoszeje, aby w zakończeniu powrócić do stanu wyjściowego." [18]
Artyści z kręgu "Warsztatu", obok filmów z nurtu analitycznego, realizowali tzw. "kino rozszerzone" (expanded cinema), będące połączeniem różnych dziedzin twórczości: filmu, wideo, plastyki, a także sztuki akcji (performance, happening). Już eksperymentalne prace Robakowskiego Test, Idę, czy Ćwiczenie na dwie ręce były filmowymi performance.
Filmem-performance była też Żywa projekcja Andrzeja Różyckiego z 1975 r. Autor dał do niej następujący komentarz: "(...) mój seans filmowy nie potrzebuje »gotowego wyrobu«, wystarczy drobny element z »wstępnego materiału filmowego«. Materiał projekcyjny składa się z trzech klatek taśmy filmowej pozytywowej. Przytwierdzam te klatki filmowe górą do obiektywu, dół zaś pozostawiam luźny. Tak przytwierdzona taśma filmowa poddana jest wpływom stałej wentylacji, istniejącej wewnątrz projektora. Cyrkulacja powietrza prowadzi do uruchomienia kawałka taśmy filmowej (...)." [19]
Identyfikację pozorną (1973) z kolei można nazwać foto-filmem performance. Podczas emisji filmu, którego bohaterem był sam Różycki, artysta pojawiał się przed ekranem, stworzonym na dodatek z jego fotografii w skali 1:1. Postać filmowego Różyckiego przenikała się z fotograficzną i realną.
Charakter multimedialny miała wspominana już "Akcja Warsztat" przeprowadzona w Muzeum Sztuki od 31 stycznia do 25 lutego 1973 r. Prócz przed chwilą wymienionej realizacji Różyckiego, akcji dźwiękowej Skrzyżowanie i Obiektywnej transmisji telewizyjnej, Elektronicznych antynomii Połoma, instalacji Mikołajczyka, projekcji filmów WFF, pokazano też spektakl teatralny Kariera i śmierć Adolfa Hitlera, wystawę fotografii Zbigniewa Dłubaka Ocean, teatr cieni, widowisko z cyklu "dźwięk-barwa-ruch" oraz wiele innych działań. Była to bowiem realizacja posługująca się wszelkimi możliwymi środkami wyrazu i przekazu (aparaty fotograficzne, kamery, komputery, oscyloskopy etc.).
Wymiar transmedialny miały także inne imprezy artystyczne - manifestacje sztuki awangardowej. Należały do nich: Mechaniczne sposoby zapisu i transmisji (film, instalacja, telewizja, performance, fotografia i dźwięk) - Warszawa, 26-27 kwietnia 1975 r., czy Warsztat Teorio-Praktyka (film, wideo, performance, fotografia, teksty) - 20-28 listopada 1976 r., Łódź. Podobny charakter miało "Kino-Laboratorium" - pierwszy międzynarodowy przegląd filmu niezależnego (15-20 czerwca 1973, Elbląg). Poza projekcjami filmów eksperymentalnych prezentowano tam wiele dziedzin sztuki: plastykę, poezję wizualną, muzykę, teatr, fotografię oraz spontaniczne akcje i działania "negujące wszystkie konwencje i normy artystyczne." [20]
Konstruktywistyczno-konceptualna, analityczna twórczość członków WFF poparta była, jak mówiliśmy, jeszcze inną tradycją. Poczynaniom "Warsztatowców" towarzyszył duch dadaizmu. Naznaczone nim były prowokujące widza filmy. Wprost przejawiał się on jednak w happeningach, czy inaczej: "działaniach otwartych" i tzw. interwencjach. [21] W akcjach tych (jak w imprezach dadaistycznych z początku XX wieku) artyści nie kierowali się żadnym programem, lecz żywiołowym, młodzieńczym entuzjazmem. Wchodzili ze sztuką w życie. Prowadzili je bowiem w miejscach publicznych, szokując, prowokując widza do świadomego odbioru rzeczywistości.
Współpracowali również z artystami nieprofesjonalnymi, amatorskim teatrem Edwarda Kowalskiego - emerytowanego działacza społecznego, autora spektaklu Kariera i śmierć Adolfa Hitlera i Wacławem Antczakiem. Ten ostatni, twórca spontaniczny i niekonwencjonalny, przedstawiciel łódzkiego folkloru, podający się za aktora samouka, poetę, dramaturga, scenarzystę, reżysera, tancerza a nawet za krytyka sztuki i filozofa, uczestniczył w większości imprez organizowanych przez "Warsztat". Jako naturszczyk zagrał w kilku filmach Andrzeja Kondratiuka (Wniebowzięci, Niedziela Barabasza) i Marka Piwowskiego (Rejs, Muchotłuk, Psychodram). Był bohaterem filmów realizowanych przez Ryszarda Waśko, Andrzeja Różyckiego i Józefa Robakowskiego, a także Przekazu osobowości Wacława Antczaka - pokazu przygotowanego przez członków WFF w ramach XII Biennale Sztuki w São Paulo w 1973 r.
W ramach imprezy "Ósme kino" (18.12.1971, Łódź) "mającej wprowadzać kino do mas" [22], odbyła się Permanentna wyprzedaż towarów wątpliwego pochodzenia po zmarłej ciotce Robakowskiego. Akcja została przeprowadzona na Czerwonym Rynku w Łodzi. Prowadził ją pan Wacek (Antczak), proponując za stare meble, książki, a nawet puszki absurdalnie niskie ceny. "Warsztatowcy" udawali jednych z kupujących. Happening skończył się rozkradzeniem niesprzedanych rzeczy i podpaleniem przez tłum starego łóżka.
Kiedy indziej, w celu uaktywnienia czekających na projekcję widzów (podczas II Festiwalu Szkół Artystycznych w Nowej Rudzie w 1973 r.), rozdali im 400 gwizdków. W czasie gdy publiczność na nich "koncertowała", artyści z "Warsztatu" prowadzili na scenie i za kurtyną rozmaite działania (m.in. czytali anglojęzyczny przewodnik po Nowej Rudzie, wykonywali "mruczando" na wargach i dłoniach). Zdezorientowani widzowie włączyli się w końcu w akcję, wnosząc na scenę pojemnik na śmieci. [23]
Inne działania członków WFF miały wymiar kontestatorski. W tekście Paszkwil na polską kinematografię z 1973 r. Józef Robakowski wskazywał na "fatalną strukturę administracyjną", "masę bezproduktywnych, nie mających nic do powiedzenia »reżyserów«", ich pełne zadowolenie z własnej pracy, "potwierdzane corocznie wieloma przeglądami, konkursami i festiwalami", a także kosztownymi nagrodami i delegacjami. Skrytykował polską krytykę filmową, kończąc wywód hasłem: "rozgonić to »filmowe towarzystwo«, chore, bezproduktywne, wyizolowane, manieryczne – a przy okazji prowadzące do prowincjonalizmu." [24] Stąd interwencje "Warsztatowców", kontestujące powyższą sytuację, ataki na ludzi za nią odpowiedzialnych oraz ośmieszanie państwowych imprez filmowych.
Przeprowadzili je m.in. w Łagowie w 1971 r. (Przegląd Polskich Filmów), zastawiając intelektualną pułapkę na dyskutujących o ich filmach, obecnych na sali, znanych krytyków i reżyserów. Innym razem (I Festiwal Studentów Szkół Artystycznych w Nowej Rudzie, 1971 r.) z sali konferencyjnej wynieśli, wygłaszającego właśnie referat, Jana Świdzińskiego. Podczas V Przeglądu Filmów o Sztuce w Zakopanem (1972) oprotestowali werdykt jury, strzelając z "korkowców" do stojących na scenie - w chwili odbierania nagrody - reżysera i operatora wyróżnionego filmu. Artyści "Warsztatu" wystosowali wówczas także oświadczenie, w którym m.in. czytamy: "(...) Uważamy, że organizowanie festiwali i przeglądów w Zakopanem jest bezsensem. Niech się je urządza tam, gdzie będą dostępne autentycznym, chociaż szeregowym amatorom sztuki, a nie amatorom darmowej delegacyjnej turystyki. Uważamy, że na festiwalach i przeglądach nie powinno się przyznawać nagród materialnych. Pokazem niekonstruktywności, myślowego rozmijania się i bełkotu były festiwalowe dyskusje (...) Ostrzegamy osoby niekompetentne przed pochopnym podejmowaniem się wygłaszania wszelkiego rodzaju pogadanek, referatów-chałtur na festiwalach, sympozjach i przeglądach. Będziemy też bezwzględnie tępić wszelkie dyskusje prowadzone w formule »być może, lecz niemniej, ewentualnie, bezsprzecznie«, będącej doskonałym i perfidnym narzędziem w zacieraniu, gubieniu, rozmydlaniu prawdy. (...)" [25]
Warsztat Formy Filmowej był więc niezależny od państwowych mechanizmów dystrybucji i polityki repertuarowej. Jego członkowie sami tworzyli alternatywne imprezy, na których prezentowali swoje (a także innych artystów) filmy - wspominane "Ósme kino", "Kino-Laboratorium" i inne. Imprezy bez jurorów, werdyktów i nagród. Udział w nich, podobnie jak realizacje filmowe "Warsztatowców", tworzone od początku do końca własnym sumptem, był niekomercyjny, bezinteresowny.
Uczestniczyli również w wielu zagranicznych prestiżowych festiwalach i przeglądach filmowych, m.in. w Edynburgu ("Atelier" 1972), Knokke-Heist (V Międzynarodowy Festiwal Filmów Eksperymentalnych [26] 1974), Antwerpii ("5th International Eucounter on Video" 1976), Amsterdamie ("Works and Words" 1979), Kassel ("Film über Film" w ramach "Documenta 6" 1977), Kolonii, Essen, Hamburgu, Düsseldorfie, Oslo, a nawet - o czym już wspominałam - w Sao Paulo w Brazylii (XII Biennale Sztuki 1973).
Niezmiernie ważną akcją, w której brali udział niektórzy byli członkowie "Warsztatu", nie zrzeszeni już w ramach grupy (każdy pracuje "na własny rachunek", rozwijając indywidualne zainteresowania) był wielki międzynarodowy mityng artystyczny "Konstrukcja w procesie". Zrealizowany w Łodzi w 1981 r., według koncepcji Ryszarda Waśko, nawiązywał swym duchem do tradycji polskiego konstruktywizmu spod znaku łódzkiej awangardowej formacji "a.r." (Władysław Strzemiński, Katarzyna Kobro, Henryk Stażewski, Jan Brzękowski, Julian Przyboś). Był niezależnym wydarzeniem, integrującym ok. 50 wybitnych artystów z całego świata, kładącym nacisk na sam proces tworzenia obiektu, moment powstawania samej konstrukcji. Twórcy ci, realizujący bezinteresownie swe dzieła na miejscu, dali początek nowej międzynarodowej kolekcji, zdeponowanej w Muzeum Sztuki. Stało się to dokładnie w 50. rocznicę utworzenia w tym samym muzeum przez grupę "a.r." słynnej kolekcji dzieł europejskiej awangardy.
Alicja Cichowicz

....
[1] Tekst w formie ulotki wielokrotnie przedrukowywany, tutaj za: Żywa Galeria. Łódzki progresywny ruch artystyczny 1969-1981, red. J. Robakowski, ŁDK - Galeria FF, Łódź 2000, s. 35
[2] zob. J. Robakowski, Instalacja, w: Rocznik Rzeźba Polska, Sztuka instalacji, t. VII (1994-1995), Centrum Rzeźby Polskiej, Orońsko 1998; M. Baciarelli, W Starej Kuźni, "Fotografia" 1969, nr 9; tenże, Zero-61 i inni, "Gazeta Pomorska" 1969, nr 147; U. Czartoryska, Identyfikacja zakwestionowana (o grupie Zero-61 z lat sześćdziesiątych ), "Fotografia" 1987, nr 3
[3] U. Czartoryska, Identyfikacja zakwestionowana..., op. cit., s. 24
[4] J. Robakowski, Jeszcze raz o czysty film, za: Wypisy ze sztuki, Galeria Arcus, Lublin 1978, s. 7-9
[5] za: Żywa Galeria, op. cit., s. 136-138
[6] A. W. Watts, Droga zen, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2003, s. 23-28
[7] K. Lubelski, Warsztat Formy Filmowej - próba dzisiejszej awangardy, w: Z dziejów awangardy filmowej, pod red. A. Helman, Uniwersytet Śląski, Katowice 1976, s. 139
[8] tekst J. Robakowskiego "Zapisy mechaniczno-biologiczne" z 1977 r., za: Żywa Galeria, op. cit., s. 220
[9] R. Kluszczyński, Transmedializm. O twórczości Ryszarda Waśki, w: Obrazy na wolności. Studia z historii sztuk medialnych w Polsce, Instytut Kultury, Warszawa 1998, s. 92
[10] J. Świdziński, Model kina, za: Żywa Galeria, op. cit., s. 168-169
[11] zob. tekst: P. Kwiek, Dokument obiektywny o człowieku, 1975 r., w: Żywa Galeria, op. cit., s. 193-196
[12] na temat tych filmów więcej patrz: Ł. Ronduda, Polskie filmy asemblingowe lat 70. , HYPERLINK "http://www.csw/"www.csw. art. pl/archfilm: o realizacjach filmowych WFF patrz tegoż: www. exchangegallery. cosmosnet. pl
[13] Problem satori, op. cit., s. 137
[14] opis podaję za: K. Lubelski, Warsztat Formy Filmowej..., op. cit., s. 141
[15] opis spektaklu można przeczytać w tekście Połoma, Wyższe funkcje mózgowe - czyli w poszukiwaniu języka uniwersalnego, w: Warsztat Formy Filmowej 1970-1977, katalog wystawy, CSW, Warszawa 2000, s. 74-76
[16] za: A. M. Leśniewska, Kalendarium, w: Antoni Mikołajczyk, Przestrzeń światła, katalog wystawy, Muzeum im. Xawerego Dunikowskiego - Oddział Muzeum Narodowego w Warszawie, październik-listopad 1998, s. 88
[17] Ryszard Kluszczyński mówi o napięciu w filmach Rybczyńskiego między rzeczywistością a wirtualnością, zob. tegoż: Zbigniew Rybczyński albo kino jako wideo, w: R. Kluszczyński, Film - wideo - multimedia. Sztuka ruchomego obrazu w erze elektronicznej, Instytut Kultury, Warszawa 1999, s. 160-176
[18] tamże, s. 168
[19] za: Żywa Galeria, op. cit., s.184
[20] por. J. Zagrodzki, Kino-Laboratorium, w: Żywa Galeria, op. cit., s. 112-113
[21] o rozmaitych akcjach "Warsztatu" pisał Lechosław Olszewski w tekście: Działalność Warsztatu Formy Filmowej jako przykład strategii sztuki wobec władzy w Polsce lat siedemdziesiątych , w: Artium Quaestiones, zeszyt IX, Uniwersytet im. A. Mickiewicza, Poznań 1998, s. 111-154
[22] zob. ulotka "Ósme kino" w: Żywa Galeria, op. cit., s. 46
[23] opis za: B. Zagroba , Koncert na 400 gwizdków czyli egzorcyzmy nowej sztuki, Film 1973, nr 25
[24] za: Żywa Galeria, op. cit., s.92
[25] za: tamże, s. 73
[26] Udział w "Atelier" był międzynarodowym debiutem WFF. Jego organizator Richard Demarco, doceniwszy twórczość "Warsztatowców" zaprosił ich do Edynburga. Na wystawie polskiej sztuki ich filmy były prezentowane obok dokonań Henryka Stażewskiego, Tadeusza Kantora i Władysława Hasiora.